lip 20 2003

1.


Komentarze: 0

     Był wczesny ranek. Mgła wisiała jeszcze nad sennymi łąkami, które zaczynał przebudzać świt.  Śnieg nadal okrywał swą bielą zamarznięte rośliny. Drzewa stały samotnie, wszystkie otulone szronem.

     Kasztanowo-włosa dziewczyna stała na środku zielonej łąki. Słońce chyliło się już ku zachodowi, jego gorące, czerwone barwy oświetlały bujne trawy. Nagle zerwał się silny wiatr. Niebo zakryło się chmurami, jednak  purpurowa kula cały czas była na nim widoczna. Wokół zrobiło się zimno, zaczął padać śnieg, gwałtownie zacinając płatkami w twarz dziewczyny, która nie mogła dostrzec tego, co się dzieje. Skuliła się tylko przy ziemi, chroniąc się przed chłodem. Obok niej przebiegło ogromne zwierzę, czuła to po ciężkich susach stworzenia. Za nim podążało stado czegoś, co wydawało z siebie głośne okrzyki i okropnie dudniło o ziemię. Kiedy się zbliżało, wszystko przestało istnieć.   

    Lilith znowu miała ten sen. Dręczył ją od kilku miesięcy. Tym razem jednak nie mogła zasnąć. Bowiem coś ją mocno niepokoiło. Wiedziała, że niedługo coś się wydarzy.

    Dziewczyna wstała z łóżka, ubrała się w ciepłe ciuchy i wyszła na poranny spacer.

 

shad : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz